Forum Poezjarozrywka i zycie towarzyskie Strona Główna Poezjarozrywka i zycie towarzyskie
Krótki opis Twojego forum [ustaw w panelu administracyjnym]
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Rozdział 15

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Poezjarozrywka i zycie towarzyskie Strona Główna -> Totem Klanu Tygrysa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lancelotpoeta
Administrator



Dołączył: 20 Sty 2006
Posty: 1173
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:50, 03 Wrz 2006    Temat postu: Rozdział 15

Rozdział 15 Sejtana

Świt powoli przebijał się przez konary drzew i sino-szare chmury. Poranna mgła przeszywana celnymi strzałami promieni słońca, dzieliła się na coraz mniejsze skrawki odsłaniając błękit nieba. Nocne demony podświadomości ukryły się w swoich kryjówkach. Pohukiwania sów zastępował świergot ptaków, a wycie nocnych łowców-porykiwanie stad jeleni udających się do wodopoju. Las powoli zaczął budzić się do życia.
Ukryci w gęstwinie paproci, zmoczeni i zziębnięci, obolali fizycznie i duchowo po wydarzeniach ostatniej nocy, Wizzoteriks ,Eva oraz Skia , przytuleni do siebie powoli powracali do świata żywych. Wędrowali przez całą noc, uciekając jak najdalej od znienawidzonego miasta Banhazi, wsłuchując się w odgłosy lasu, wciąż oglądając się za siebie z bojaźnią i strachem. W niemej walce o swoje życie sił dodawała im świadomość misji którą musieli wypełnić, spełnienia wielkiego obowiązku dla którego Lancetoriks i Soraya oddali swoje życie. Pragnienie wypełnienia jej dodawało im sił do dalszej wędrówki.
Wizzoteriks uważnie patrzył na Skie i Evę. Sińce pod oczyma, bladość twarzy świadczyły o tym, że są już na skraju wyczerpania fizycznego i lada chwila ich ciała mogą odmówić im posłuszeństwa. Przywykły do ekstremalnych sytuacji w jakich często się znajdował, przywykły do radzenia sobie w sytuacjach wydawało się bez wyjścia, tym razem nie bardzo wiedział co ma dalej czynić. Jednak wieloletnie żołnierskie doświadczenie podpowiadało mu, aby kontynuować marsz , gdyż każda chwila zwłoki zmniejszała dystans dzielący ich od wysłanej przez orków pogoni, lecz doskonale zdawał sobie sprawę , ze musi wszystkim, nawet sobie dać chwilę wytchnienia i odpoczynku.
-musimy trochę odpocząć nim dalej pójdziemy-rzekł Wizzoteriks- musimy się zastanowić, co czynić dalej bo nie ukrywam , że sytuacja jest bardzo dramatyczna. Nie mamy ani żywności, ani koni, do krainy elfów daleka droga a za nami niechybnie wysłano pościg. Dzinn nie pozwoli nam spokojnie tam dotrzeć
-jesteśmy umówieni z Panicusem przy czarcim młynie –rzekła Skia –może ludzie Dzinna nic nie wiedzą o tym
-za duże ryzyko Skio –rzekł Wizzoteriks –wypadki ostatniej nocy świadczą o tym, ze Dzinn był świetnie poinformowany o naszych krokach i zamiarach. Pójść tam to tak, jakby włożyć głowę do paszczy lwa.
Przez chwilę zapanowała cisza, która przerwała Eva
-kilka godzin drogi stąd mieszka moja kuzynka –rzekła –jej dom orkowie omijają wielkim łukiem albowiem uchodzi ona za bardzo złośliwą wiedźmę i chyba tylko wyraźny rozkaz Dzinna zmusił by ich aby najechali jej dom. Tam możemy spokojnie i bezpiecznie odpocząć, nabrać sił i zastanowić się co dalej.
-ręczysz Evo za nią –spytał Wizzoteriks
-za Sejtanę??? –spytała siebie samą Eva –Soraya obie nas wychowała, obie kochaliśmy ją jak swoją matkę. Jeżeli za kogoś miałabym ręczyć to tylko za nią. Poza tym, Wizzoteriksie, Sejtana jest wiedźmą i jej magia może nas ostrzec przed zbliżającym się pościgiem.
-myślę , że nie mamy innego wyboru –wtrąciła się do rozmowy Skia-
Nie dyskutowali więcej. Mimo, ze oczy zamykały im się same żądając kilku chwil orzeźwiającego snu, a nogi coraz bardziej ciążyły im jakby były odlane z ołowiu, z trudem powstali i ruszyli w dalszą drogę.
Wizzoteriks przekazał kierownictwo wyprawy Evie a sam zatopił się w swoich myślach. Jego umysł wciąż ukazywał oczom obrazy z ostatniej nocy. Szaleńczą ucieczkę z pierwszej zasadzki, tunele i kanały , którymi się przedzierali w nadziei opuszczenia Banhazi, potyczkę z orkami. Wciąż czuł w sobie rozpacz i złość jaka nim zawładnęła, gdy ujrzał swoje wilczyce krępowane przez oryckich żołdaków. Wciąż widział bezwładne ciało Lancetoriksa osuwające się na ziemię, a jego uszach wciąż rozbrzmiewał krzyk Lancetoriksa – skacz Wizzoetriksie. Okrzyk ,a dla Wizzoteriksa, ostatnia wola jego przyjaciela: .Wizzoteriksie musisz doprowadzić misje do końca. Nie zważaj na śmierć moją i innych, nie zważaj na ból .zimno, strach. Musisz spotkać się z Kisoah i pokonać Dzinna. I tylko ten krzyk, ten tkwiący w jego sercu ból po stracie oddanych towarzyszy, gorejąca w jego duszy chęć zemsty zmuszała go do dalszego marszu. W przeciwnym razie zawróciłby, aby wbrew wszelkiej logice wojskowej zaatakować Banhazi.

Słońce osiągnęło właśnie punkt, nazywany przez astronomów zenitem, gdy po wielogodzinnym marszu wkroczyli do małej dolinki. W oddali ujrzeli niewielka chatę . Na ten widok wszyscy odetchnęli z ulgą. Udało im się bez większych kłopotów osiągnąć port do którego zdążali od brzasku. Tu mieli odpocząć, posilić się i zdecydować o swoich dalszych losach. Uczucie ulgi jakiej doznali na widok tej skromnej chatki, mieszało się z obawą i niepewnością, czy aby orkowie nie byli od nich szybsi i nie czają się we wnętrzu tego domostwa, by niespodziewanie spaść na nich jak jastrząb na swoją ofiarę. Ostrożnie przedzierając się przez gęsty las, bacznie obserwując okolice zbliżali się do domostwa. Wizzoteriks i Skia zostali ukryci w krzakach a Eva weszła na podwórko.
-Sejtana jesteś!!! –krzyknęła Eva wchodząc na ganek
-wszelki duch Pana Boga chwali –dał się słyszeć głos ze środka domu- Eva to Ty???
Po chwili z domu wyszła młoda kobieta uśmiechając radośnie. Kobiety przywitały się, a po chwili Eva dała znak swoim towarzyszom, że wszystko jest w porządku i mogą wyjść z ukrycia.
-witajcie i wejdźcie do środka , miło mi Was gościć- przywitała zbliżających się Wizzoteriksa i Skie Sejtana- przyjaciele Evy są moimi przyjaciółmi
Izba do której weszli urządzona była z typową dla tego obejścia skromnością, lecz dało się zauważyć na każdym kroku, iż zamieszkuje ja kobieta. Na ścianach oraz na znajdujących się tutaj meblach poustawiane były różnego rodzaju bibeloty i ozdóbki, zapewne zrobione własnoręcznie przez ich właścicielkę, oraz małe bukieciki z polnych świeżych kwiatów wypełniające swoim zapachem całą przestrzeń. Po warunkach spartańskich w jakich w ostatnim czasie Wizzoteriksowi i Skie przyszło żyć, ten dom pachnący świeżością i emanujący ciepłem, jawił im się jak luksusowy pałac.
Posiłek, który naprędce przyszykowała im Sejtana spożyli szybko i łapczywie. Wizzoterki nie omieszkał wypowiedzieć słów zachwytu nad znajomością sztuki kulinarnej jak i nad umiejętnością urządzania wnętrz, czym zyskał sobie dużą przychylność Sejtany.
Gdy na stole pojawiło się wino i świeże leśne owoce Eva skierowała rozmowę na właściwy tor
-słuchaj Ruda- powiedziała –potrzebujemy twojej pomocy. Ścigają nas oprawcy Dzinna.
Następnie opowiedziała dokładnie o wypadkach ostatniej nocy i celu ich podróży. Wiadomość o śmierci Sorayi wywołał u Sejtany płacz tak, że dopiero po kilku minutach uspokoiła się.
-parszywy pies –zaklęła- Mogę Wam tylko powiedzieć ze nie daruje Dzinowi tego co zrobił i nic mnie nie obchodzi to, ze jest najpotężniejszą osobą w imperium i zrobię wszystko, aby skopać mu tyłek tak jak na to zasługuje.
Po tym krótkim expose Sejtana kontynuowała
-zapewne teraz aż roi się od paroli wojskowych na drogach, a w każdej karczmie, w każdej stacji pocztowej od agentów Dzinna. Tak więc głupotą było by, tam się skierować. Tu Ci dranie nie przyjdą, bo omijają mój dom z daleka. Bardzo się starałam przez ostatnie lata, aby tak było, lecz z tego co mówicie nie możemy wykluczyć i takiej sytuacji. Jeżeli to będą sami żołnierze to sobie łatwo poradzimy, gorzej, jeżeli z nimi będą również magowie.
-to co w takim razie powinniśmy zrobić –spytał się Wizzoteriks
-po pierwsze musicie odpocząć i nabrać sił, bo długa droga przed nami –odparła Sejtana – a resztę zostawcie mnie. Jedno jest pewne. Tu , Ci dranie, na pewno nas nie zaskoczą. Zawsze wiem kiedy ich oddziały zbliżają się do mojego domostwa, więc będziemy mieli czas, aby we właściwym momencie czmychnąć stąd. A nawet gdyby za sprawą magii uda im się uśpić moja czujność to i tak mam przygotowanych kilka niespodzianek na taką okoliczność.. Kładźcie się spać a ja w tym czasie zajmę się przygotowaniem do podróży.
Wizzoteriks, który zazwyczaj nadzorował tego typu przygotowania, tym razem nie protestował ,oddając swoje jak i Skie życie w ręce Sejtany. I nie tylko sytuacja w której się aktualnie znaleźli skłoniła go do tego. Osoba Sejtany od pierwszej chwili wzbudziła w nim zaufanie. Jej wygląd, długie jasne włosy z odcieniem rudości, oczy, w których zauważył figlarne diabelskie ogniki oraz, to co go bardzo zaintrygowało jej głos, jego barwa tak mila dla ucha słuchacza, która zmieniła się ilekroć wymieniała imię Dzinna. Zapewne i Ona, pomyślał Wizzoteriks, nosi jakąś tajemnicę związaną z Dzinnem. Wizzoteriks rozejrzał się wokół siebie a widząc iż Skia i Eva, z pełnym zaufaniem do gospodyni tego przybytku oddały się w objęcia Morfeusza , burknął coś pod nosem, co zapewne miało oznaczać , że nie sprzeciwia się temu co zarządziła gospodyni i natychmiast usnął.

Gdy Wizzoteriks obudził się , Skia i Eva, zajęte były sprawdzaniem strzał i łuków. Półprzytomnym wzrokiem rozejrzał się wokół siebie i gdy w końcu świadomość przypomniała mu gdzie się znajduje, jeszcze sennym głosem zapytał:
-długo spałem?
Odpowiedział mu chichot Evy i Skia
-i co tak chichoczecie. Trzeba szykować się do wyjazdu –burknął Wizzoteriks
-spałeś raptem półtora dnia –odparła rozbawiona Skia- a co do przygotowań ?!! Wybacz ale nie czekałyśmy na Ciebie i wszystko przygotowałyśmy same. Nie chciałyśmy Cię budzić , tym bardziej ze tak wzdychałeś przez sen
Kobiety znowu zachichotały
-półtora dnia???? –z niedowierzaniem wykrzyknął Wizzoteriks –straciliśmy półtora dnia??????
-nie straciliśmy –odparła Eva – przygotowałyśmy się do podróży. Skoro świt wyruszamy, i nie obawiaj się zabezpieczenia Sejtany działają bez zarzutu. Co prawda pojawiło się w pobliżu kilka patroli orkow, ale dałysmy sobie z tym radę.
-cholera –zaklął Wizzoteriks- nigdy, nawet po najcięższej bitwie w moim życiu , nie zdarzyło mi się abym tak długo spał
-no cóż –odparła wyraźnie rozbawiona Sejtana, która właśnie weszła do izby – kiedyś musi być ten pierwszy raz

Wypoczynek świetnie wpłynął na Wizzoteriksa. Jego umysł mógł zdystansować się od wydarzeń ostatnich dni i skoncentrować nad najważniejszym celem, jakim było dotarcie do krainy elfów i odnalezienie księżniczki Kisoah. Z dużym zadowoleniem przyjrzał się poustawianym na stole pakunkom zawierającym żywność i inne potrzebne im w drodze rzeczy. Przy jednym z łóżek zauważył swój miecz, podszedł do niego i wyciągnął go z pochwy. Miecz był wyczyszczony i naostrzony.
-Sejtano to Ty to zrobiłaś?? –spytał
-tak a cos nie tak??!! –odparła Sejtana
-nie, wszystko w porządku. Nie wiedziałem że tak świetnie znasz się na płatnerstwie –odprał Wizzoteriks –dziękuję. Sam bym tego lepiej nie zrobił. Jaki mamy plan?
Wszyscy spojrzeli na Sejtanę.
-wyruszamy o świcie. Przez kilka dni będziemy się przedzierać przez knieję i dzikie góry. Ale poruszanie się gościńcami nie wchodzi w rachubę. Niestety, będziemy poruszać się pieszo, bowiem każda próba zakupienia, czy też kradzieży koni, równałaby się ujawnieniem Dzinowi miejsca gdzie się znajdujemy. Jak dotrzemy do ziemi elfów może uda nam się skombinować jakieś konie.
-jak długo będziemy musieli iść do ziemi elfów? –spytał Wizzoteriks
-minimum trzy tygodnie –odparła Sejtana –chyba że skorzystamy z przejścia pod górami Aretyckimi, ale szczerze mówiąc, to by była już ostateczność.
-dość mam kanałów i tuneli –odparl Wizzoteriks –jak mam już umrzeć, to wolę to zrobić mając nad głową niebo a nie masyw gór Aretyckich
P tej krótkiej rozmowie wszyscy zabrali się do dalszych przygotowań. Sprawdzano broń, rzemienie zrobionych przez Wizzoteriksa plecaków, łatano obuwie i odzież, pakowano. Gdy skończyli przygotowania była już noc.
-chyba wszystko gotowe –rzekła Eva- i praktycznie moglibyśmy już wyruszyć
-ale dopiero po kolacji –odpowiedziała Sejtana
Posiłek poprawił im humory. Rozmawiali o czekającej ich podróży i mogących wystąpić niebezpieczeństwach. Starali się omówić każdy szczegół drogi , która mieli przemierzyć.
-wszystko jest jasne oprócz jednego –w pewnym momencie rzekł Wizzoteriks –jak odnajdziemy Kisoah?
-oto się nie martw –odparła poważnie Skia- to nie my ja odnajdziemy lecz Ona Nas. Naszym zadaniem jest uczynić wszystko aby nie wpaść w ręce orków i Dzinna
-tego jestem najzupełniej pewien, że nie wpadniemy –rzekł Wizzoteriks –a przynajmniej tego, że nie wpadniemy w jego łapy żywi
-chodzi o to, Wizzoteriksie, aby nie tylko, nie dać się złapać ale również o to, aby zachować swoje życie. Musimy wyrównać nasze rachunki z Dzinnem. Musimy wykonać misję, która nam powierzono.....musimy pomścić naszych przyjaciół a ja muszę odzyskać swoje dzieci.
-masz rację Skia –odparł Wizzoteriks zwieszając swoją głowę.

Po kolacji starannie wygaszono ogień w palenisku i wszyscy poszli spać. Wizzoteriks długo nie mógł zasnąć. Wciąż rozmyślał o tym co się stało, o tym co jeszcze może się wydarzyć w jego życiu. Ostatecznie sen i nim zawładnął. Jednakże nie było dane mu przespać do świtu. Wiedziony instynktem obudził się nagle. Nad sobą ujrzał Sejtanę.
-kłopoty? –spytał cicho
-chyba tak –odparła Sejtana –jakiś oddział otoczył dom
-cholera- zaklął Wizzoteriks –budź wszystkich. Orkowie?
-nie wiem. Być może orkowie z magami. –szepnęła Sejtana budząc Skie i Eve – nie wiem. Ominęli wszystkie zapory
Bez słów, i jak najciszej tak, aby żaden szmer nie wydostał się poza ściany domu i nie zdradził ich przed zbliżającymi się napastnikami, chwycili broń i przygotowane wcześniej plecaki i ustawili się przed wejściem do podziemnego przejścia , którym zamierzali opuścić otoczony dom.
Nagle usłyszeli kroki. Ich odgłos stawał się coraz wyraźniejszy. Nie kryją, psiekrwie swojej obecności pomyślał Wizzoteriks. Za chwilę kroki dały się słyszeć na ganku a po kilku sekundach usłyszeli delikatne pukanie do drzwi
-Sejtana otwórz!! –do ich uszu dobiegł cichy szept.
Na ten dźwięk wszyscy znieruchomieli. Stado rozpędzonych słoni czy też pojawienie się w izbie mitycznego smoka czy tez nawet samego Dzinna nie wprowadziłby ich w takie osłupienie jak dźwięk tego głosu, głosu, który przecież doskonale znali. Przez moment nawet zwątpili w to, co usłyszeli, lecz powtórne żądanie dobiegające zza drzwi rozwiało już wszelkie wątpliwości. Głos należał do Akssy
Podczas gdy Sejtana otwierała drzwi, pozostali przygotowali broń gotując się do ostatniej walki, na wypadek gdyby okazało się że jest to podstęp Dzinna. Po chwili do izby weszła Akssa wraz z trzema uzbrojonymi elfami. Na jej widok wszyscy odetchnęli z ulgą
-Aksso, Ty tutaj??? – rzekła Skia tuląc się do czarodziejki
-Soraya poinformowała mnie o grożącym Wam niebezpieczeństwie –odparła Akssa- i dlatego natychmiast wyruszyłam w drogę. Dzięki Bogu żyjecie
-nie wszyscy –rzekła Skia a w jej oczach pojawiły się łzy.
-Wiem i bardzo nad tym boleję. Ale nie czas teraz na wspominanie tego co się zdarzyło a czego odwrócić nie możemy-rzekła Akssa- oddaj mi włosy Sorayi
Skia wyciągnęła ze swojej torby zakrwawione zawiniątko i bez słowa sprzeciwu oddała je Akssie, która rozwinęła pakunek i nakazała Sejtanie rozpalić ogień. Następnie posypała włosy Sorayi magicznymi ziołami, wymawiając przy tym zaklęcia i czyniąc nad nimi niezrozumiałe dla innych gesty. Gdy wypowiedziała ostatnie zaklęcie z największym namaszczeniem wzięła do swoich rąk włosy swojej mistrzyni i wrzuciła je do ognia wymawiając przy tym kolejne zaklęcie. Przez moment jej twarz nabrała dziwnego wygląda. Oczy zapłonęły granatowo akssamitnym blaskiem a cała postać zaczęła emanować dziwnym światłem
- Soraya terthor ametis aksamitus matera..... Soraya terthor ametis aksamitus matera -jak w transie powtarzała Akssa- Soraya terthor ametis aksamitus matera
Kryształowo błękitna poświata otaczająca postać Akssy oderwała się od niej i otuliła Skia, niknąc w jej ciele. Misterium było skończone. Akssa odetchnęła z ulgą. Moc akssamitnej magii wciąż była poza zasięgiem Dzinna. Wizzoteriks ,Eva oraz Sejtana podświadomie czuli , ze są świadkami wielkiego wydarzenia. Jednakże nie rozumieli, ani jego znaczenia, ani jego wagi dla dalszych ich losów. Natomiast Skia stała jak słup soli. Jak zahipnotyzowana parzyła wokół niewidzącymi oczyma. Czuła jak jej dusze i ciało przenika energia, która oderwała się od Akssy, czuła jak pod wpływem tej energii, zaczynała się w niej budzić moc jakiej dotychczs nie czuła Doskonale rozumiała , że oto Soraya obdarza ją czymś, o czym nawet jako strażniczka Safiry nie mogłaby nigdy marzyć. Na moment jej oczy zapłonęły granatowo akssamitnym blaskiem a w głowie usłyszała głos Sorayi
-stałaś się akssamitna wróżką Strażniczko. Nie pozwól na to aby złe moce posiadły tę magie.
Po chwili wszystko wróciło do realności. Akssa powiodła wzrokiem po obecnych a wyczytując z ich twarzy wiele pytań rzekła:
-nie będę wyjasniać Wam tego co tu się stało ale byliście świadkami ważnego wydarzenia. Przed nami daleka droga, księżniczka Kisoah czeka na Was.

Wszyscy w milczeniu wyszli przed dom. Na podwórzu czekało na nich dwunastu uzbrojonych elfów. Szybko sformowali kolumnę i wyruszyli. Przez dłuższy czas szli w milczeniu i tylko od czasu do czasu szczek miecza uderzającego o kolczugę lub trzask łamanego pod nieuważną stopą patyka informował las , o ich obecności.
-Aksso – po kilku godzinach marszu odważył się zapytać Wizzoteriks –czy aby nie pomyliłaś drogi, bo wydaje mi się, że zmierzamy do......
-do Bahazi- przerwała mu Akssa- nie mylisz się Wizzoteriksie. Udajemy się właśnie tam. Muszę być pewna , że Lancetoriks zginął. Magia nie dała mi takiego sygnału. A jeżeli jest On tym kim podejrzewam , że jest ,to bym wiedziała o jego śmierci.
-a co będzie jeżeli okaże się ze nie jest tym kim jest a będzie żył??- zapytał Wizzoteriks
-nie ma takiej możliwości Wizzoteriksie –odparła Akssa- jeżeli przeżył uderzenie świetlistej kuli to znaczy ze jest tym wybrańcem i wówczas uwolnimy Go. A jeżeli okaże się, że nie żyje, wrócimy do księżniczki Kisoah i będziemy kontynuować naszą misję
-a co z moimi wilczycami, Iguanessą i Gosiatrks?? –powtórnie zapytał Wizzoteriks
-o tym postanowimy na miejscu
Słońce powoli kończyło swoją całodzienną drogę po niebie , gdy w oddali zauważyli połyskujące w kapieli slonecznej dachy pałaców w Banhazi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Poezjarozrywka i zycie towarzyskie Strona Główna -> Totem Klanu Tygrysa Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin